poniedziałek, 14 października 2013

006 - You only live once (YOLO)

* Vivien *
"Idę przez jakiś park. Zadziwiająco przypomina mi ten Londyński, gdzie często przesiaduję z Cat. Rozglądam się dookoła. Nagle moją uwagę przykuła jakaś tajemnicza postać. Zaczynam iść w jej kierunku. Po budowie mogłam stwierdzić, że to mężczyzna. Pierwsza myśl jak przyszła mi do głowy to, czy to tata. On też zaczął podążać w moją stronę. Gdy już miałam zobaczyć jego twarz i zgadnąć kto to, coś zaczęło mi dzwonić"
Wstałam jak oparzona. Gwałtownie usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy i próbowałam złapać równomierny oddech. Zaczęłam nasłuchiwać skąd dobiega ten diabelski dźwięk. Rozejrzałam się po moim pokoju. Zauważyłam, że moja poduszka dziwnie podskakuje. Wślizgnęłam pod nią rękę. Wyciągnęłam stamtąd mój telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na wyświetlacz. Pojawił się na nim numer Cat. Uduszę ją gołymi rękami!
Założyłam swoje króliczki na nogi i z ciągle dzwoniącym urządzeniem zeszłam na dół. Jak zawsze siedziała w kuchni. Stanęłam przed nią z ręką w górze.
-Po jakie licho do mnie dzwonisz? Jesteśmy w jednym i tym samym budynku. Wystarczy tylko kilka kroków do pokoju i mnie obudzić. - Opuściłam rękę. Dziwnym trafem telefon przestał dzwonić. Dziwne, nieprawdaż?
- Próbowałam cię obudzić, moja droga! Tylko ty jak zwykle chrapałaś w najlepsze. Dobrze, że miałam dobrego pomocnika i wyrobiłam się z wszystkim na czas.
- Przecież ja nie chrapie. - Udałam niewiniątko.
- Tsa.. jasne! A cały dom się od tak trzęsie.
- Najprawdopodobniej. - Zaśmiałam się. - Ale czekaj.. O jakim pomocniku mowa ?
- Cześć Viv! - Powiedział jakiś głos za mną. Na pewno nie należał on do mojej przyjaciółki. Odwróciłam się w tamtą stronę.
Od tak, znikąd wyczarował się Horan. Zaskakujące, a zarazem zadziwiające. Jeszcze jeden taki przypadek, a pomyślę, że ci kolesie mają jakieś magiczne moce, czy coś w tym stylu. No, bo najpierw Harry "wyparowuje", a teraz Niall "wyczarowuje się". Co później? Któryś wyciągnie królika z kapelusza? Zdecydowanie za mało spałam.
- Heej.. - Specjalnie przeciągła drugą literę. - To ja może.. pójdę się ubrać.
Nie czekałam na ich pozwolenie tylko niczym pędziwiatr udałam się do pokoju. Słyszałam tylko ich ciche śmiechy. Zamknęłam drzwi, po czym plecami się do nich oparłam. Wybuchłam głośnym śmiechem. Podeszłam do szafy, po czym wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ubrania (bez kolczyków) jakie w niej znalazłam. Z nimi udałam się do łazienki.
Po jakiś piętnastu minutach byłam gotowa. Z powrotem ruszyłam do kuchni dalej cicho chichocząc pod nosem.

* Cat *
Pii.. Rozległ się dzwonek, który oznaczał, że moje ciasteczka z imbirem zostały upieczone. Nałożyła na dłonie rękawice kuchenne, po czym otworzyłam piekarnik. Wyciągnęłam z niego blaszkę z wypiekami i odłożyłam ją na blat. Zamknęłam drzwiczki. Wyciągnęłam z szafki mały pojemniczek z pokrywką, do którego zamierzałam włożyć ciasteczka, ale..
- Horan, zostaw to! Są jeszcze gorące. Chyba nie chcesz, żeby rozbolał cię brzuch, prawda?
- Prawda. Przepraszam, Cat. Tylko.. one tak smakowicie wyglądają i na dodatek tak pachną.. - Rozmarzył się, gdy już prawie chciał sięgnąć po jedno z ciasteczek rzuciłam w niego jedną z moich rękawic kuchennych. Zaskoczony na mnie spojrzał.
- Mam jeszcze jedną i nie zawaham się jej użyć, więc lepiej uważaj. - Ostrzegłam go. Powiedziałam to z powagą, co o dziwo mi wyszło, gdyż w głębi duszy chciało mi się głośno śmiać. Jego mina była bezcenna. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Głośno zaczęłam się śmiać. Po chwili jego śmiech dołączył do mojego i obydwoje nie mogliśmy ich powstrzymać.
- Z czego się śmiejecie? Może mi powiecie, co? Pośmiejemy się razem. - Nagle w progu kuchni stanęła pana Bailey. Teraz wyglądała o wiele normalniej, niż wcześniej.
- Mówisz jak jakaś nauczycielka, która właśnie przyłapała uczniów na śmianiu się na lekcji. - Skomentował blondyn. Ona natomiast z sarkazmem zaśmiała się z jego komentarza i zaczęła robić sobie kanapkę z serem oraz buchnęła mi jedno ciasteczko!
- Ej! - Tym razem moja ostatnia rękawica z dwóch jakie miałam poleciała w stronę brązowowłosej.
- Co ci znowu strzeliło do głowy?!
- Miska.
- Miska?
- No.. Druga miska spadła mi na głowę w tym tygodniu. - Powiedziałam jak gdyby nic się nie stało. Bo nie stało, prawda? Przecież to normalna rzecz.
- Okey.. ? - Oznajmiła i zaczęła konsumować swoją kanapkę.
- Już gotowe? Czy mam czekać do puki się pozabijacie, hm? - Odezwał się blondyn. Stał oparty o framugę drzwi prowadzących do kuchni. Ciekawe jak długo przyglądała się naszej bardzo interesującej wymianie zdań.
- Ale na co?
- Na ognisko, Vivi! Przecież ci o tym mówiłam.. Nie pamiętasz?
- Ach.. No tak, zapomniałam. - Po chwili dodała. - Ale ja nie jadę.
- Jedziesz, jedziesz. - Zapewniłam ją.
- Nie, nie jadę.
- Tak, jedziesz.
- Nie!
- Tak!
- Nie!!
- Tak!!
- Nie!!!
- TAK!!! - Powiedział Horan i przerzucił moją przyjaciół prze ramię kierując się w stronę drzwi. Nie wiedziałam, co miałam wtedy zrobić. Stałam i po prostu gapiłam się na ich wyczyny.
Po chwili się otrząsnęłam i wybuchłam śmiechem. Ciągle słyszałam wyzwiska kierowane w stronę biednego Niallera. Pozbierałam wszystkie rzeczy, założyłam bluzę oraz trampki i wyszłam. Gdy miałam zamykać drzwi usłyszałam jak Vivka krzyczy, abym zabrała jej buty.
Wróciłam się i sięgnęłam po jej czarne conversy, które leżały tuż przy wyjściu. Ponownie wyszłam z mieszkania. Zakluczyłam go i udałam się do pojazdu, w którym siedzieli moi przyjaciele. Ten dzień już zapowiada się wspaniale! Pomyślałam za nim wsiadłam do samochodu.

* Vivien *
Jak tylko dojedziemy, gdzieś gdzie właśnie mnie "wywożono" zamorduję Horan'a! Nie.. Pierwsze go trochę po torturuję. Potem zakopię. Odkopię. Zabiję i znowu zakopię. Trochę roboty przy tym będzie, ale to nic trudnego dla mnie. Chyba.. Ale pomysł nie jest głupi. Bo jak inaczej można się zemścić na człowieku, który mnie porwał?! To można nazwać porwaniem, tak? Oby. Nawet Cat się tym nie przejęła! Nie zwrócę uwagi na to jak bardzo będzie mnie błagała o to, żebym nie robiła mu krzywdy. O nie! To będzie zemsta za to, że jest po stronie tego.. ych! Tak po za tym.. Skoro ona jest po jego stronie to znaczy, że..
- To w jesteście razem, tak? - Cat zakrztusiła się własną śliną, a Niall prawie zjechał z drogi. To, że ja go chcę zabić nie znaczy, że on może mnie też.
Nie oczekiwałam już na ich odpowiedz. Wolałam dalszą część drogi przejechać w cichy. Jak dla ich i mojego dobra.
Od myślenia o niebieskich migdałach doszłam do Harry'ego. A jeżeli on też tam będzie i to jeszcze z tą blond, wredną małpą? Co ja wtedy zrobię? Ucieczka nie wchodzi w grę. No chyba, że..
- Pobawimy się w chowanego.
- Jeśli chcesz, to pewnie! Chłopcy na pewno się zgodzą. - Odezwał się kierowca.
- Co?
- Spytałaś się, czy pobawimy się w chowanego.
- JA TO POWIEDZIAŁA NA GŁOS?! - Wyszczerzyłam oczy w szoku. Moi-towarzysze-porwania (Fajnie określenie, Vivi. Nie ma co..) wymienili dziwne spojrzenia między sobą. Muszę popracować nad myśleniem, bo widocznie źle mi to wychodzi. Ale zawsze mogę mówić, że mam dziwny dzień, czy coś.
Spojrzałam przez szybę w oknie samochodu. Dopiero teraz zauważyłam, że wyjechaliśmy po za centrum Londynu. Gdzieś na zadupie jak ja to mówię, albo dziurę zabitą dechami jak Cat powiada. Zaśmiałam się na samą myśl o tym.
- Vivi, słońce.. - Odezwała się dziewczyna. - Na pewno dobrze się dzisiaj czujesz? - Po chwili dodała. - Co ty dodałaś do tej kanapki z serem?
- Masło. - Powiedziałam obojętnie. Razem z blondynem odwróciła się w moją stronę. Zignorowałam to i dalej wpatrywałam się w krajobraz.
Może nie będzie tak źle jak myślę. Może jednak ten dzień okaże się najlepszym dniem mojego życia. Żyję się tylko raz. Przynajmniej tak mówią. Za niedługo sprawdzę to na własnej skurzę.

* Jakieś dwadzieścia minut później - dalej oczami Vivien. *
Stanęliśmy przed jakąś willą. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to skąd oni mieli tyle kasy, aby wybudować i urządzić coś takiego. Cały dom był zbudowany z czerwonej cegły i posiadał dużą ilość okien. Duże drzwi wejściowe. Dwa balkony, po obu stronach, a po środku okno widokowe sięgające od sufity do podłogi. Cudo! Dookoła posiadłości znajdowało się mnóstwo drzew, ale nie wyglądało to na miejsce, w którym można by było zorganizować ognisko, gdyż znajdowały się tam inne domy.
- Vivi, idziesz? - Zapytała Cat. Stała przy otwartych drzwiach od mojej strony. Jak ona to zrobiła, że tego nie zauważyłam.
- Tak, ale..
- Jakie znowu "ale"?! Vivka, skończ już z tym marudzeniem i wychodź z tego samochodu, ale to już!
- Dobrze, mamo! Tylko daj mi ubrać te cholerne buty!
Przez chwilę stała gapiąc się na mnie nie wiedząc o co mi chodzi, Błagam, Cat.. Przecież nie jest głupia, czy coś. Dopiero po chwilę skapnęła się i poddał mi moje trampki. Bez słowa założyłam jej na nogi nawet nie wiązać sznurówek. Jedynie włożyłam je po obu stronach obuwia. Tak na wszelki wypadek, żeby nie mieć bliskiego spotkania z ziemią.
Wyszłam z pojazdu stając obok mojej przyjaciółki. Ona pewnym krokiem i z wielkim bananem na twarzy ruszyła z moją-przyszłą-ofiarą w stronę drzwi frontowych. Ja natomiast z niechęcią i grymasem podążałam za nimi. Blondyn otworzył drzwi i puścił na przodem. Cat posłała mu pełen wdzięczności uśmiech, a ja wzrok seryjnego mordercy. Usłyszałam za sobą cichy chichot chłopaka.
Pierwsze, co rzucił mi się w oczy to salon. Jasny beżowy kolor z jedną kamienną ścianą i kominkiem. Czarne, ale też beżowe elementy wystroju i wielkie szklane drzwi na taras. Aż dech zapiera w piersiach. Ciekawe skąd oni mają tyle kasy i co najważniejsze - pomysł urządzenia.
- Ojciec Harry'ego zarabia niezłą sumkę w jakiś nieruchomościach i stąd mamy ten dom. Na dodatek ma znajomego architekta i projektanta wnętrz, dlatego tutaj jest tak.. jak jest.  - Odezwał się brunet z czerwonymi spodniami do kostek, białej bluzce w czarne paski i szelkach. Oryginalne, nie powiem. - Tak po za tym jestem Louis. Louis Tomlinson. - Powiedział jak z tego znanego serialu 007 Zgłoś się. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Vivien. Vivien Bailey. - Próbowałam odegrać taką samą rolę jak on wcześniej, ale coś mi to nie wyszło. Przypominało to jakiś denny kabaret na co oby dwoje głośno wybuchnęliśmy niepowstrzymanym śmiechem.
- Już czuję, że się szybko polubimy. - Obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem jakikolwiek widziałam.
- Lou, nie zapominaj, że ja zawsze mam oczy szeroko otwarte, a El mam na szybkim wybieraniu, więc zawsze mogę do niej zadzwonić i poopowiadać jakie ty rzeczy odwalasz, kiedy jej nie ma. - Wyszczerzył się jego kolega. - O hej! Liam, miło mi. - Poddał mi rękę, którą lekko uścisnęłam.
- Vivien. - Niepewnie się uśmiechnęłam.
- To ja pójdę obudzić resztę. - Zniknął tak szybko jak i wypowiedziane słowa przez niego.
- Choć znajdziemy naszych zakochany. - Lou złapał mnie lekko za nadgarstek i pociągnął za sobą. - Jak myślisz, gdzie mogą być? - Zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- W kuchni. - Powiedziałam bez dłuższego zastanowienia, bo niby gdzie mógł być wiecznie głodny chłopak i dziewczyna kochając wypieki i tym podobne rzeczy?

* Cat *
Ledwo, co weszłam do domu chłopaków, a już zostałam porwana przez Horan'a do kuchni. Pomieszczenie było urządzone w bardzo nowoczesne. Jasny kolor połączony z czerwonymi elementami idealnie pasował do całego wystroju domu. Było w nim dużo miejsca, co ułatwiał poruszanie się kilku osobą na raz. Bardzo różniła się od tej mojej i Vivi.
Wyciągnęłam moje pyszności i odłożyłam na je blat. Spojrzałam w stronę blondyna, aż mu ślinka ciekła na sam widok jedzenia, Zaśmiałam się.
- Z czego się śmiejecie, co? Może nam powiecie? Pośmiejemy się razem! - Ona to zawsze musi się pojawić w mniej oczekiwanym momencie.
- A ty znowu zaczynasz z tymi tekstami nauczycieli? - Odparł Niall.
- Masz coś do nich? Bo ja nie i na twoim miejscu też bym nie miała. - No i zaczyna się..
- Vivi! - Przez co trzy parę oczu spojrzały na mnie.
- Ale ja tylko go ostrzegam na przyszłość.
- Dobra.. - Odezwał się brunet. - To, co w tutaj macie? - Podszedł do moich skarbów.
- Nawet nie waż się ich ruszać!
- Cat! - Tym razem ona krzyknęła.
- Ale ja tylko go ostrzegam na przyszłość. - Powtórzyłam jej wcześniejsze słowa, po czym obie się zaśmiałyśmy, gdyż chłopcy nie wiedzieli o co właśnie chodzi, , lecz po chwili sami zaczęli się śmiać. Pewnie z nas samych.

* Vivien *
- No, ale czemu ty walisz tyle tego żelu na włosy?!
- Bo mi się tak podoba i skończ już drążyć ten temat! - Powiedział już nieco wkurzony.
Od paru dobrych minut drażniłam się z panem Malikiem znanym jako "piękny' za złe używanie produktów przeznaczonych do pielęgnacji włosów. No bo jak można wylać na łeb prawie pół butelki?! Aż się świeci od tego!!! Dobrze rozumiem, że NIEKTÓRZY chłopcy dbają o swój.. wygląd? STARY, BEZ PRZESADY!!!
Nagle usłyszeliśmy dziwne krzyki. Odwróciłam się w tamtą stronę, z której dochodziły, przez co o mały włos nie spadłam z oparcia kanapy. Po chwili krzyki stały się bardziej wyraźne.
- Ruszaj ten swój seksowny tyłek na dół, a przy okazji nalej wody kwiatkom, bo chce się im pić.
- Spokojnie! Coś ty taki nerwowy, kolego?!
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Moi towarzysze siedzieli jak gdyby nic, może oprócz Cat, bo też się uśmiechała. Po chwili dostrzegłam Liam'a, który pchał przed sobą.. kurde! Dlaczego on tu musi być.. ?! Harry. O jejku! Na domiar złego był w.. samych bokserkach i oblany wodą.
- Liam pamiętaj, że ja się zemszczę! - Syknął, po czym udał się do zlewu i nalał zimnej wody do wazonu.
- Harry.. - Niepewnie go zawołałam.
- Czego?! - Odwrócił się przodem do mnie. Kiedy mnie ujrzał jego wyraz twarzy stał się łagodniejszy i.. czy ja widzę mały uśmieszek pod nosem?!
- Pozwolisz, że z ciekawości zapytam.. - Czekałam na reakcje z jego strony. Lekko skinął głową.- Gdzie ty masz piżamę, czy coś w tym stylu?
- To jest jego piżamka, ale zdarza się nawet spać bez niej. Prawda, Hazz? - Odezwał się Tommo podchodząc do niego i strzelając w niego gumką z bokserek.
- Auć! Ty idioto! - Krzyknął i cała zawartość wazonu została wylana prosto w twarz Tomlinsona.
- Styles!
- Zasłużyłeś na to.
- Dobra, chłopaki na razie to wystarczy. Zostawcie coś na później. - Do akcji wskoczył Liam. A szkoda.. Zapowiadało się tak fajnie, hahaha. - Harry idź na górę i załóż coś na siebie, bo zaraz jedziemy. - Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a Payne jak na zawołanie ruszył w stronę drzwi. Harry jedynie "skanował mnie" od dołu do góry szeroko się uśmiechając, po czym seksownie ruszył bodajże do swojego pokoju. No tak.. Przecież cały czas się na niego gapiłam. IDIOTKA!!! Po za tym.. Czy ja powiedziała SEKSOWNIE! Boże.. CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?!!!
Spojrzałam w stronę mojej przyjaciółki. Miała zasłonięte oczy przez blondyna. Uroczo razem wyglądali. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Co wy wyrabiacie? - Zapytałam.
- Nic. - Odpowiedział Niall, a Cat zaczęła chichotać. - Tylko to nie są rzeczy przed osiemnastką.
- TYLKO, że Caty ma je skończone, a ja nie.
- Następnym razem  to tobie zasłonie oczy.
- Nie trzeba. Nie takie rzeczy widziałam.
- Jakie rzeczy? - Do pomieszczenia wszedł Li z jakąś dziewczyną. Była piękna. Wysoka i szczupła brunetką z burzą loków na głowię. Z jeszcze większa ilością, niż sam Styles.
- Dla twojego i naszego dobra, lepiej nie wiedzieć. - Odparła Cat.
- Hm.. Okey. Dziewczyny chciałbym przedstawić wam Daniell, moją dziewczynę.- Pierwsza podeszła do niej moja współlokatorka.
- Hej. Jestem Cat. Miło mi ciebie poznać, Daniell.
- Mi również, Cat.
- A ja jestem Vivien. - Posłałam jej szeroki uśmiech.
- Miło mi, Vivien.  Po za tym.. masz przepiękny uśmiech.
- Och..Dziękuję. - Po chwili dodałam. - A ty masz piękne włosy.
- Potwierdzam! - Krzyknęła Cat. Zbyt za blisko mojego ucha, gdyż szybko się od niej odsunęłam i zasłoniłam ucho. - Nawet nie wiesz jak strasznie ci ich zazdroszczę, bo moje to jakieś siano.. - Powiedziała nieco ciszej, niż wcześniej. TERAZ?! Jak ja prawie ogłuchłam.. Można było też usłyszeć cichy chichot z jej strony i dziewczyny.
- Piękne by nie były, gdybym o nie nie dbała, a przyznam, że długo i ciężko "hodowałam" coś takiego.
- Nie dziwie się. - Rzuciłam.
- Długo będziecie jeszcze gadać o tych włosach. - Jęknął niezadowolony Horan. - Zaczynam robić się głodny.
- Cały Niall. Tylko o jednym myśli. - Zaśmiała się Dani.
- A o czym innym mógłbym myśleć, co?
- Może o tej ślicznotce, co stoi obok ciebie. - Podskoczyłam na wypowiedziane słowa tuż za mną. Obróciłam się i zobaczyła Harry'ego. Teraz po za bokserkami miała czarne rurki z dziurami na kolanach, koszulę z napisem Roling Stones i jakąś koszulę. A na nogach białe convery. Grzywkę zaczesał do tytuł.  Nie powiem.. Pasował mu taki zestaw.
- Weź nie strasz ludzi. O mało co nie zesikałam się z strachu.
- Przepraszam. Przeze mnie musiałabyś jechać z gołą dupą. - Powoli oblizał swoja dolną wargę. Powoli? Ze mną na serio coś się dzieje..
- Chciałbyś. Wtedy na pewno bym z wami nie pojechała.
- Uwierz, że chciałbym i zrobiłbym wszystko, aby złapać się za ten tyłek i zawieść na ognisko. - Wyszczerzył się w szeroki uśmiechu, przez co na jego twarzy pojawił się dołeczki w policzkach. Boże.. Posłałam mu wrogie spojrzenie i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce obok pana-pięknisia. Teraz oby dwoje, a zwłaszcza ja siedzieliśmy cicho.

* Cat *
- Czyli ja, Cat, Liam i Daniell w jednym, a reszta w drugim, tak?
- Nie! Nie będę gniła w jednym samochodzie z trójką.. yyy.. aaa.. eee..
- Vivi.. Może ja ci kupię słownik na urodziny?
- Nie dziękuję! - Uniosła głowę do góry i założyła ręce na piersi. Spojrzałam na nią uważnie i zaczęłam się głośno śmiać.
- Nikt mnie nie rozumie! Czuję się taka.. taka..
- Niezrozumiana? - Dokończyła za nią blondasek.
Zaczęła udawać, że płaczę, przez co mój śmiech stał się głośniejszy, Z resztą nie tylko mój. Chłopaki również nie mogli wytrzymać. Zakryłam usta dłonią. Po chwili do Vivi podszedł Harry. Objął ją w tali przeciągając do swojego torsu tuląc. Zaczął mówić do jej ucha zabawnym głosem, aby się choć trochę uspokoiła. Wiedziałam jak się opierała. Przestałam się śmiać i uważnie ich obserwowałam. Nie minęła nawet minuta, a odepchnęła go od siebie,
Vivi wyszła na zewnątrz i stanęła przed samochodem. Spojrzałam zmartwiona na Hazzę. Tą chwilę przerwała Daniell.
- W takim razie chyba musimy iść. - Chwyciła Liam'a za rękę i pociągnęła go w tamtą stronę. Zayn ruszył jako kolejny. Stanęłam koło Harry'ego i objęłam go ręką.
- Nie przejmuj się nią. Ona zawsze taka jest.

Uśmiechnął się i ruszył do naszego celu. Wywróciłam oczami i westchnęłam. Poczułam ciepłą dłoń Horanka na swojej. Zdziwiłam się, ale mi się to podobało. Wyszliśmy z domu. Lou zamknął drzwi i mogliśmy ruszyć na ognisko. Zapowiada się ciekawy dzień.

~*~
KABOOM!
W końcu mogę powiedzieć, że szósty rozdział mamy za sobą. Juhu! Już nie będzie mi się po noc śniło, że siedzę przy laptopie przepisując sto zapisanych kartek. Hahaha. :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Od razu mówię, że będzie bodajże składał się z trzech części (szóstego, siódmego i ósmego rozdziału), lecz znając mnie i Lucky może uleć to zmianie.
Chciałabym z całego mojego małego serduszka podziękować za dużą liczbę wyświetleń i jakiekolwiek komentarze, za równa pozytywne jak i negatywne. Na koniec chciałabym przeprosić za wszelkie błędy i literówki..
No to chyba na tyle, więc.. DO NASTĘPNEGO! :**
Pysia. xx

3 komentarze:

  1. ŚWIETNIE SKARBIE, PISZ DALEJ!
    NA PEWNO BĘDĘ ODWIEDZAĆ TWOJEGO BLOGA I KOMENTOWAĆ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie:)niestety kilka pomyłek, i błędów ortograficznych ale naprawdę fajnie więc nie rezygnuj!! :) xx

    OdpowiedzUsuń