piątek, 6 września 2013

005 - Just me, Vivien and no one else

 * Cat *
Wstałam wypoczęta po godzinie 8. Wczoraj siedziałyśmy z Vivi do późna. Po jej opisie mogę powiedzieć, że Harry chyba ma rozdwojenie jaźni, ale jest bardzo miły. Podobnie jak reszt chłopaków.
Ruszyłam do łazienki, weszłam pod prysznic i zaczęłam myśleć. Obie zaczęłyśmy spotykać się z chłopakami. Może ona się do tego nie przyzna jest tak. Przez to nie mamy dla siebie tyle czasu co wcześniej. Postanowiłam, że gdy tylko Bailey wstanie urządzimy sobie nasz dzień.
Po pół godziny zeszłam do kuchni. Zaczęłam przygotowywać jakieś kanapki. Tym razem obyło się bez większych szkód. Postawiłam wszystko na stole i zaczęłam jeść popijając co jakiś czas ciepłą herbatą.
Po chwili miejsce obok mnie zajęła brązowowłosa. Perfidnie wyrwała mi kromkę chleba i zaczęła ją konsumować.
-Smacznego.- powiedziałam z sarkazmem.
-Dziękuję!- momentalnie się wyszczerzyła no co się zaśmiałam.
-Co powieś, abyśmy urządziły sobie babski dzień?
-Jasne! A mogłabyś zrobić coś dobrego do jedzenia? Wiesz... Coś słodkiego przyda się na wieczór...
-Mam ciekawy przepis, ale zobaczysz to dopiero gotowe. Może pierwsze skoczymy do sklepu?
-Przecież musimy cię jakoś wystroić na kolejne randki!
-Spadaj! Jak zjesz to idziemy, więc się pośpiesz.
Poszłam do pokoju, gdzie spakowałam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy. Po tym ponownie znalazłam się na dole, gdzie czekała na mnie już gotowa przyjaciółka. Ubrałam trampki, które nie zdążyły jeszcze porządnie wyschnąć. Zamknęłam drzwi i spacerkiem ruszyłyśmy w stronę centrum handlowego.
Gdy tylko tam doszłyśmy, wpadłyśmy w wir zakupów. Biegałyśmy jak szalone od jednego butiku do drugiego. Cały czas się śmiałyśmy a czasami wciągałyśmy w nasze żarty pracowników sklepów.
Po kilku męczących godzinach udało mi się kupić dwie sukienki (1)(2) i nowe trampki. Vivi wybrała szarą bluzę z wąsikiem i czarne leginsy. Zmęczone postanowiłyśmy usiąść w Starbucksie. Zamówiłyśmy po kawie i zaczęłyśmy gadać.
-Myślisz, że Niall na jakieś zamiary w stosunku do ciebie?
-Nie, nie wiem, ale bardzo go lubię i...
-Zauważyłam... Lepiej niech uważa. Uderzenie mam jednak dobre.
Wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Osoby znajdujące się w lokalu odwrócili się w naszą stronę. Oczywiście zignorowałyśmy to. Spojrzałam na zegarek. Właśnie minęła 12. Zabrałyśmy nasze rzeczy po czym postanowiłyśmy wracać do domu okrężną drogą.
Dotarłyśmy tam w niecała dwadzieścia minut. Odłożyłam nowe rzeczy na ich miejsca. Umyłam ręce i zaszyłam się w kuchni. Sprawdziłam zawartość lodówki, po czym szybko wymyśliłam co mogę z tego stworzyć. Założyłam fartuszek i włączyłam radio. Gotowałam kręcąc pupą w rytm muzyki. Skończyłam po 40 minutach. Nałożyłam porcje na talerze i głośno zawołałam Vivkę. Zbiegła prawie zabijając się na schodach. Zasiadłyśmy do obiadu.
Jadłyśmy w ciszy, która zdarzała się tylko i wyłącznie w czasie posiłków. Po jakiś dziesięciu minutach w całym pomieszczeniu rozbrzmiały pierwsze takty „Granade” Bruno Mars'a. Zdziwiona podniosłam telefon. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam, że to Nialler.
-Tak?
-Hej Caty! Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.
-Jasne, że nie Niall.
-To dobrze!- odetchnął z ulgą.-Miałabyś ochotę wpaść jutro do nas? Jedziemy na ognisko i pomyślałem, że może zechciałabyś przyjechać z Vivien.
-Ja z wielką chęcią, tylko nie wiem czy ten uparciuch się zgodzi.
-A mogłabyś się jej zapytać?
-Jasne! Poczekaj chwilę.- zakryłam głośnik dłonią.- Vivi, jutro ognisko u chłopaków. Idziesz?
-Nie ma mowy.
-Czyli idziesz?
-Cat, nigdzie nie idę!
-Proszę!- zrobiłam maślane oczka.
-Nie!- ponownie przyłożyłam słuchawkę do ucha. Ciekawe czy Niall słyszał coś z naszej rozmowy?
-Przyjdziemy obie, ale jest możliwość, że będę potrzebowała pomocy z wyciągnięcie Vivki z jaskini.
-I tak bym po was przyjechał więc zgłaszam się na ochotnika.
-Spoko! - zaśmiałam się – To o której?
-Koło 11 przyjadę po was, później chwilę posiedzimy u nas i ruszamy do lasu.
-W takim razie czekamy ze zniecierpliwieniem.
-Do zobaczenia!
-Do zobaczenia!
Odłożyłam urządzenie na blat. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć. Zaśmiałam się z jej miny, ale byłam przygotowana na to co miało nastąpić za chwilę. W końcu znam ją nie od dziś.
-Dlaczego... powiedziałaś... że tam pojadę!- A nie mówiłam! Wybuch średnie klasy! Zazwyczaj bywa gorzej. Może to dlatego, że jeszcze się dobrze nie obudziła.
-Vivi... to dla mnie bardzo ważne. Błagam!
-Nie chcę tam jechać.
-Dlaczego?
-Bo... bo tak! Sama już nie wiem!
-Boisz się, że będzie tam Harry. Prawda?
-Nie!
-Vivi! Reszta chłopaków też jest wspaniała Nie musisz się niczym przejmować. Proszę, zgódź się...
-Dobra, może...
-Dziękuję! - Rzuciłam się na nią. Oczywiście odwzajemniła uścisk. Już w spokojnej atmosferze dokończyłyśmy posiłek. Gdy skończyłyśmy brązowowłosa poszła umyć naczynia, a ja usiadłam w salonie z zeszytem zawierającym przepisy. Zaczęłam go przeglądać. Po 10 minutach poszukiwań odnalazłam poszukiwane przeze mnie notatki. Sprawdziłam czy wszystko na babeczki znajduje się w domu. Na moje szczęście znalazłam każdy potrzebny produkt.
Znowu ubrałam fartuszek. Zauważyłam, że Viv rozłożyła się przed telewizorem. Zaczęłam przegotowywać ciasto. Cieszyłam się, że ie było to skomplikowane. Mimo wszystko nie chciałam spędzić w kuchni pół dnia. Wylałam je do foremek i włożyłam do piekarnika.
Po 20 minutach mogłam je wyciągnąć. Zapach rozchodził się po całym domu. Nic dziwnego, że moja przyjaciółka do razu pojawiła się obok mnie. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Ona jedynie popatrzyła na mnie zdziwiona i sama zaczęła chichotać. Powoli zaczęłam wyciągać z szafek potrzebne rzeczy do dekorowania ciast.
-Caty... mogę co pomóc?
-Ale w czym?
-No w dekorowaniu.
-Ale pomagasz też sprzątać.
-Jasne. - przytuliła mnie. Znowu zaczęłyśmy chichotać. Poczekałyśmy , aż nasze smakołyki wystygną. W tym czasie zrobiłam krem i przygotowałam lukier.
-Może ubierzesz fartuch?
-Po co?
-Znając życie będziemy całe brudne.
-E tam...
-Poczekaj aż skończymy.
Po ogarnięciu wszystkiego zaczęłyśmy dekorować moje cudeńka. Jak to z nami bywa większość ozdób wylądowała na nas samych i dookoła babeczek. Jakimś cudem lukier znalazł się nawet na moim nosie. Temu wszystkiemu akompaniował nasz śmiech, który pewnie słyszała nasza sąsiadka. Dobrze, że est bardzo miła i wyrozumiała. Często jej pomagałyśmy. Może przydałoby się zanieść jej kilka muffinek.
Gdy skończyłyśmy kuchnia wyglądała tak jak podejrzewałam. Odłożyłam gotowe babeczki na bok i zaczęłam wszystko wycierać. Vivka ruszyła mi z pomocą. Po kilku minutach pomieszczenie znowu lśniło. Nałożyłam nasze wypieki na kilka talerzyków, a jeden z nich zaniosłam pani Collins. Bardzo ucieszyła się z tego powodu.
Podczas mojej nieobecności Bailey przygotowała kilka filmów. Przyniosłam na stół słodycze, które znalazłam w kuchni oraz jakieś napoje, głównie wody gazowane i herbatę. W końcu mogłyśmy zacząć oglądać.
Pierwszy film minął nam całkiem spokojnie. Wybrałyśmy na dzisiejszy wieczór komedie i romansidła. Przy pierwszym gatunku zwijałyśmy się ze śmiechu, a przy drugim... osoba obserwująca nas miałaby niezły ubaw. Połowę filmy wygłupiałyśmy się i udawałyśmy, że jesteśmy głównymi bohaterami. Po chwili same nie mogłyśmy wytrzymać i zamiast płakać przy tragicznej scenie, śmiałyśmy się jak opętane. Tę chwilę znowu przerwał mój telefon.. chyba go w końcu wyłączę... Rzuciłam się w stronę stolika na którym leżał i odebrałam go.
-Tak?
-Hej Caty! - Jeśli to on będzie cały czas dzwonił, to jednak go nie wyłączę.
-Hej Nialler!
-Zapomniałem ci powiedzieć, abyście się ciepło ubrały. Możemy tam być dość długo, a wiesz jak to bywa w lesie.
-Jasne! Potrzeba oś jeszcze? Jak coś to możemy przynieść.
-Nie trzeba chyba, że bardzo chcesz.
-Spoko. Coś jeszcze?
-Nie, po prostu chciałem usłyszeć twój głos.- Aww... jaki on jest uroczy!
-A co? Już się stęskniłeś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Podejrzewam, ale nie przejmuj się. Za kilka godzin znowu się zobaczymy. Poza tym za niedługo będziesz miał mnie dosyć...
-Raczej nie.
-Zobaczymy...
-Muszę już kończyć. Chłopaki coś jeszcze chcą... Słodkich snów!
-Rozumiem, dobranoc!
Rozłączyłam się i położyłam na kanapie. Głęboko westchnęłam. Ten chłopak dziwnie na mnie wpływał. Nie znałam go długo, ale wiedziałam, że jest wyjątkowy.
Dopiero po chwili dostrzegłam, że Viv nie ma w pokoju. Wstałam i ruszyłam do kuchni. Tak jak podejrzewałam tam ją znalazłam. Usiadłam na blacie i zaczęłam jeść jedną z babeczek. Obie patrzyłyśmy w dal. Tą niezręczną ciszę, poświęconą naszym rozmyślaniom, przerwała Vivka.
-Chyba masz rację. Nie chcę tam jechać, bo boję się, że będzie tam razem ze swoją dziewczyną.
-Nie przejmuj się nim. Jestem pewna, że w końcu znajdziesz swojego księcia na białym rumaku. Poza tym reszta na pewno nie da ci o tym myśleć.
-Znowu masz rację. - Zaśmiała się. - Pójdę tam,m aby się dobrze bawić.
-I to mi się podoba. Chodź, idziemy spać, a jutro jeszcze zrobię coś do jedzenia. Nie pójdziemy tam przecież z pustymi rękami.
Ponownie włączyłam radio. Weszłyśmy na górę. Oczywiście na schodach wygłupiałyśmy się tak, że prawie z nich spadłam. Zamiast się tym przejąć, śmiałyśmy się jeszcze głośniej.
Usłyszałyśmy dobrze znaną nam piosenkę. Zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć. Obie udawałyśmy, że w rękach trzymamy mikrofony.
Po zakończonym występie poszłam do łazienki. Kopnął mnie zaszczyt wejścia tam jako pierwsza i to bez kłótni.
Czyściutka i pachnąca weszłam do sypialni. Vivka zajęła moje poprzednie miejsce. Odnalazłam na półce książkę, którą zaczęłam czytać jakiś czas temu. Pogrążyłam się w lekturze. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła moja przyjaciółka. Usiadła na łóżku i zaczęła klikać na telefonie. Pewnie znowu siedziała na Twitterze. Zawsze opisywała tam swój dzień, z często zdarzało się jej pisać z innymi. Ja również posiałam tam konto, ale zaglądałam tam znacznie rzadziej niż ona.
Siedziałyśmy tak dość długo. Powoli zaczynałyśmy ziewać. Ruszyłam swoje cztery litery i zeszłam na dół. Posprawdzałam, czy wszystko zostało przez nas wyłączone. Wzięłam z lodówki butelkę wody. Ponownie znalazłam się w moim królestwie. Położyłam się na wygodnym posłaniu. Spojrzałam na brązowowłosą. Odłożyła telefon pod poduszkę. Wiedziałam, że ma ustawione wibrację i głośny dzwonek. Jeśli mi się uda czeka ją jutro bardzo przyjemna pobudka. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w poduszkę. Szepnęłam ciche „dobranoc”. Usłyszałam równie cichą odpowiedź. Zaczęłam myśleć o jutrzejszym wyjeździe. Obie miałyśmy wybuchowe charaktery lecz to Viv była brana za tą pyskatą. Mam nadzieje, ze jutro niczego nie wywinie. Zależy mi, aby wszystko dobrze poszło.
Ciągle słyszałam miarowy uśmiech współlokatorki. Sięgnęłam po wcześniej przygotowany napój. Napiłam się, po czym znalazłam najwygodniejszą pozycję. Po chwili odpłynęłam w krainę snów.

~*~
Przeprasza, przepraszam i jeszcze raz przepraszam!
Rozdział miał zostać dodany o wiele wcześniej, lecz w różnych powodów zostaje dodany w terminie dzisiejszym.
Mam nadzieje, że wam się spodoba. W całości został napisany z perspektywy Cat i jako autorka widzę w nim wiele niedociągnięć, ale tak to bywa.
Z opóźnieniem życzymy wszystkim blogerom wszystkiego najlepszego! Oby wasze blogi miały jak najwięcej wyświetleń, komentarzy i obserwatorów!
Dodatkowo życzymy, aby ten nowy rok szkolny był dla was jak najlepszy. Wielu szóstek i piątek oraz osiągnięcia wyznaczonych sobie celi.
Kolejny rozdział przygotowany przez Pysie. pojawi się kiedy tylko damy radę go wstawić.
Lucky. xx

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Umm , jest super . Oby tak dalej . .

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww świetny rozdział <3
    Czekam na następny :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. nie liczyłam na coś tak dobrego!
    czekam na następny rozdział! x

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba <3 OMFG masz bardzo fajny styl, miło i lekko się czyta ♥
    Naprawde super! :3


    p,s może wyłącz weryfikację obrazkową :D

    http://choice-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń