poniedziałek, 5 stycznia 2015

011 - Fun is just beginning

Niall *
Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Przy każdym niespokojnym ruchu dziewczyny obok mnie budziłem się i starałem się ją uspokoić. W końcu mogła trochę odpocząć. Wczorajsza wiadomość od Zayna uspokoiła mnie. Nie potrafię sobie wyobrazić jaką ulgę poczuje Cat. Poczułem jak się porusza. Spojrzałem na nią. Powoli otwierała oczy. 
- Dzień dobry... - powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
- Dzień dobry maluszku. - cmoknąłem ją w nosek. - Mam dobre wieści. Vivi jest gdzieś z Harrym. Nic jej nie jest.
Odetchnęła z ulgą, rzucając mi się na szyje. Uśmiechnęła się, a ja się zaśmiałem. Mocno ją przytuliłem tak, aby leżała na mnie. Patrzyła na mnie i ostrożnie mnie pocałowała. Odwzajemniłem to, przenosząc dłonie na jej talię. Wplątała palce w moje włosy. Jest taka delikatna...
Po chwili oderwała się ode mnie i wtuliła twarz w moja szyję. Ledwo czułem, że na mnie leży. Chyba będę musiał ją trochę dokarmić.
- Dziękuje ci Niall.
- Nie masz za co, maluszku.
- Mam.. Gdyby nie ty załamałabym się.. Tylko ty trzymałeś mnie w tym świecie - Nie wiedziałem, co powiedzieć. - To dziwne, że jeszcze tutaj jesteś... Każdy inny już dawno by stąd uciekł. Nikt ni chciałby takiej dziewczyny jak ja. Po co stwarzać sobie problem...- zeszła i chciała iść do łazienki, ale powstrzymałem ją. Zaczęła się szarpać. Mocno ją pocałowałem. Czułem na jej policzkach łzy. Chciała się wyrwać, lecz trzymałem ja blisko siebie. 
- Posłuchaj mnie Catherine. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. i to właśnie jest najpiękniejsze. Nigdy nie pomyślałem o tobie jako problemie. Ten, który nie chciałby cię, musiałby być największym idiotą świata. Nie zostawię cię od tak... - otarłem jej policzki. - Proszę, nie płacz... 
Wtuliła się we mnie. Głaskałem ją po głowie. Jak w ogóle mogła pomyśleć tak o sobie?! Czułem jak cicho pochlipuje. Przeniosłem ją na łóżko i posadziłem na swoich kolanach. Delikatnie nią kołysałem. 
- Skarbie jesteś wspaniała. Jesteś ogromnym darem dla nas wszystkich. - otarłem jej łzy. Ma takie piękne oczy. 
- Nikt tak nie myśli, tylko ty... 
- Mylisz się. Każdy z chłopaków bardzo cię polubił i to bardzo. Chociaż się nie znamy długo, zmieniasz mnie na lepsze. Nie tylko mnie. Uwierz w siebie. - pocałowałem ją w czoło.
- Nie mówisz tak tylko dlatego, aby mnie pocieszyć? 
- Oczywiście, że nie. - powiedziałem bez zająknięcia. 
Siedzieliśmy w ciszy. Przyłożyłem usta do jej czoła.  Zacisnęła dłoń na mojej koszulce. Usłyszałem jak burczy jej w brzuchu. Cicho się zaśmiałem, kiedy ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi. Podniosłem ją i zaniosłem do kuchni, gdzie posadziłem ją na blacie. 
- Co sobie panienka życzy na śniadanie? 
- A co pan proponuje? 
- Hmm.. - sprawdziłem zawartość lodówki i szafek.- Może płatki? Moje zdolności kulinarne nie są jakoś specjalnie rozwinięte.
- Płatki będą dobre. - uśmiechnęła się, a ja musnąłem jej usta. Zacząłem przygotowywać jej jedzenie. Siedziała, machając nogami i przyglądając mi się. Stanąłem przed nią z miską w ręce. Nabrałem trochę na łyżkę.
- Leci samolocik! - nakierowałem ją w stronę jej cudownych ust. Ze śmiechem przełknęła to.
- Przecież mogę jeść sama. W tym czasie ty też byś coś przekąsił.
- Ale mogę cię nakarmić. - szybko ją pocałowałem i znowu podsunąłem łyżkę. Jadła z apetytem. Od czasu do czasu skradałem jej całusa, przez co zaczynała się śmiać.  Kiedy wszystko zjadła, umyłem naczynia.
- Niall, zostaw to. Sama mogę to zrobić. Nie musisz mnie we wszystkim wyręczać...
- Ale chcę. - musnąłem jej usta. Przyciągnęła mnie bliżej siebie, oplatając nogami w pasie i wplatając dłoń w moje włosy. Położyłem dłonie na jej udach. Chyba zaczyna się rozkręcać. Podniosłem ja i ruszyłem do salonu. Usiadłem i posadziłem ją sobie na kolanach. Ułożyła się wygodniej, ocierając się o mnie. Sapnąłem w jej usta. Jest śliczną i seksowną dziewczyną, więc nic dziwnego, że tak na mnie działa. Oderwała się ode mnie zarumieniona.
- Przepraszam.. - spuściła głowę. Od razu podniosłem ją i cmoknąłem w nos
- Nie masz za co maluszku. - delikatnie się uśmiechnęła. - Może coś pooglądamy?
- Z chęcią.
Usiała obok mnie i sięgnęła po pilot, leżący na stoliku obok. Włączyła telewizor i zaczęła skakać po kanałach. Położyłem się, umieszczając ją między moimi nogami. Zachichotała, rumieniąc się. Oparła się o mnie i zatrzymała na kanale,, gdzie leciała jakaś komedia. Zaczęliśmy oglądać wtuleni w siebie.

Viviven *
Spędziłam cały, cholerny dzień w posiadłości Styles'a. W sumie nie miałabym na co narzekać, pomijając jedną rzecz. Nie chciał oddać mi moich narkotyków! Nie ważne jak ładnie prosiłam, czy nawet błagałam na kolanach, tak jak teraz.
- Proszę, proszę, prooooooszę... - klęczałam przed Harrym z rękami złożonymi jak do modlitwy oraz oczami niczym kot ze Shreka.
- Nie. - powiedział po raz setny dzisiejszego dnia.
- Ale ja muszę za...
- Nie. - przerwał mi w połowie zdania. - Przestań robić z siebie idiotkę i wstań.
- Wtedy mi je dasz? - ciągnęłam dalej.
- Nie! - wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Wkurzył się?
- Ale, Harry! - szybko wstałam i pobiegłam za nim. Szedł schodami na dół, udając się do kuchni. - Proszę.. - otworzył lodówkę i wyciągnął sok pomarańczowy. - Już nigdy nie poproszę cię o nic innego... - wyciągnął z szafki szklankę, po czym nalał tam soku. Ignorował mnie. - Ugh! - tupnęłam nogą jak małe dziecko  i obrażona udałam się do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i ukryłam twarz w poduszce.

Katelynne *
Rano, gdy tylko udało mi się obudzić, udałam się do Cat. Tata powiedział mi, co się stało. Mała zawsze panikowała, więc warto zobaczyć o co dokładnie chodzi.
Po krótkim spacerku, doszłam do domu, w którym mieszka moja kuzyneczka. Zapukałam i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Rozglądnęłam się po okolicy. Pamiętam jak tu było, kiedy dziadkowie jeszcze żyli. Po chwili zobaczyłam czuprynę Cat, kiedy rzuciła mi się na szyję.
- Katelynne!
Cicho się zaśmiałam. Prawie siłą wciągnęła mnie do środka. Ściągnęłam buty i spojrzałam na nią.
- To co się dziej Grande? - na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- A już wszystko dobrze,  Quinn. Sytuacja opanowana.
Zaśmiałam się i objęła ją. Była dziwnie radosna. Poprowadziła mnie do salonu. gdzie siedział jakiś chłopak. Zmierzyłam go wzrokiem, kiedy wstał.
- Niall to Katelynne - moja kuzynka. Kate to Niall - mój... - zawahała się.
- Co? Ciężka sytuacja do określenia?  - spojrzała na mnie karcącą, na co zaśmiałam się.
- Miło mi się poznać. - wyciągnął w moją stroną dłoń, ale zignorowałam ją i usiadłam wygodnie na kanapie. Spojrzałam na nich. Moja kuzyneczka od razu zajęła miejsce obok mnie i lekko uderzyła w nogę. Uśmiechnęłam się szeroko.
- To o co chodziło z Bailey?
- Zniknęła na ponad dzień, bez jakiegokolwiek znaku, ale już się znalazła. Jest ze znajomym.
- Zawsze znikała. Nie wiem czym się tak martwiłaś.
- Jest moją przyjaciółką, to oczywiste, że się o nią martwię.
- Jesteś przewrażliwiona. - nie powiedziała nic tylko odwróciła głowę. Niall od razu pochylił się nad nią i szepnął coś. Powoli skinęła i blado się uśmiechnęła. Patrzyła na niego maślanym wzrokiem. A więc Cat się zakochała... i że tata tego nie zauważył...
- Planujecie coś więcej czy to tylko tak na jedną noc?
- Katelynne! - spojrzała na mnie zdziwiona. - To co robimy to tylko i wyłącznie nasza sprawa! 
- No dobra, dobra. Nie wściekaj się tak.
Widziałam, że chciała coś powiedzieć. Usłyszeliśmy jednak, że ktoś wchodzi do domu i trzaska drzwiami. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Od razu zobaczyliśmy nieźle wkurzoną Vivien. Zmierzyła nas wzrokiem i poszła na górę. Cat pobiegła za nią. Z ciekawości ruszyłam za nimi, a za mną polazł blondyn. Brązowowłosa zamknęła się na klucz w swoim pokoju.
- Viv, otwórz! Proszę! - moja kuzynka dobijała się do drzwi. Nie było jednak widać żadnego efektu.
- Cat zostaw ją. Jak będzie chciała to wyjdzie i wszystko ci opowie. - powiedział Niall, podchodząc do niej. Przytulił ją i cmoknął w czubek głowy. Lekko się uśmiechnęła. W sumie... ładnie razem wyglądają.
- To ja już pójdę... - zeszłam na dół i ubrałam buty.
- Mam nadzieję, że szybko się spotkamy. - nagle zobaczyłam obok siebie Cat. Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją na pożegnanie. Odwzajemniła to. 
- Do zobaczenia. - cmoknęłam ją w policzek.
- Do zobaczenia Kate. - oddała cmoknięcie. Z szerokim uśmiechem na twarzy wyszłam i skierowałam się w stronę domu.

Niall *
Zszedłem na dół i znalazłem Cat. Przytuliłem ją od tyłu, a ona oparła się o mnie. Delikatnie pocałowałem ją w kark. Poczułem jak zadrżała. Chwyciła moje dłonie i splotła nasze palce. Pociągnęła mnie do salonu. Usiadłem na kanapie i pociągnąłem ją na swoje kolana. Od razu się we mnie wtuliła. 
- Przepraszam cię za Katelynne. Ona tylko taką udaje.
- Nie masz za co maluszku. -cmoknąłem ją w czubek głowy. - Było dość ciekawie.
Cicho się zaśmiała. Zobaczyłem,  że w lewym policzku tworzy się jej malutki dołeczek. Szeroko się uśmiechnąłem. Ostrożnie trąciła mój nos. Lekko go ugryzłem przez co pisnęła. Zaśmiałem się. Pocałowałem ją w usteczka. Odgarnąłem kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Może coś oglądniemy?
-  Jeśli tylko chcesz - położyłem nas wygodnie. Włączyła pierwszy lepszy film i wtuliła się we mnie. Machinalnie zacząłem głaskać ją po ramieniu. Zamiast oglądać, patrzyłem na nią. Wpatrywała się w ekran. Mimo, że Vivi była już w domu, czułem, że coś ją trapi. Może mi się wydaje, ale martwię się o nią.
- Caty? Coś się dzieje?
-Wszystko w porządku. - wymusiła uśmiech.
- Mnie nie oszukasz. Zbyt dobrze cię poznałem.
- Tęsknię za mamą... Gdyby tu była, poradziłaby sobie z tym. Wiedziałaby co zrobić.
- Skarbie... Wiem, że dla ciebie to cholernie trudne, ale dajesz sobie z tym radę. Teraz dodatkowo masz mnie i tak już zostanie.
- Nie radzę sobie z tym, ani z niczym innym już od bardzo dawna... ciągle próbuję, ale nic z tego nie wychodzi... Gdyby nie Viv i Oliver już dawno rozpadłabym się na milion kawałeczków...
- Nie myśl o tym. Są wakacje, powinnaś odpocząć. Jeśli chcesz możemy gdzieś jechać. Sami, albo grupą. Oderwiesz się od rzeczywistości.
- Chciałbyś gdzieś ze mną jechać? - widziałem zdziwienie na jej twarzy.
- Z tobą nawet na koniec świata.
Pocałowała mnie. Oczywiście odwzajemniłem to. Już po chwili wisiałem nad nią, podpierając się na rękach. Czułem jej drobne, zimne ręce na brzuchu i torsie. Jest taka niewinna. Chyba coś do niej czuję... Chciałbym, aby została moją dziewczyną, ale nie wiem, czy nie jest to dla niej za wcześnie. Nie chce, aby cierpiała w jakikolwiek sposób.
Nagle usłyszałem kroki na schodach. Mój maluszek oderwał się ode mnie i spojrzał w tamta stronę. Wyślizgnęła się spode mnie i biegiem ruszyła do kuchni. Zacząłem się śmiać i poszedłem za nią. Poprawiła bluzkę, którą udało mi się podwinąć. Zaczęła wyciągać składniki na obiad. Była czerwona na twarzy. Szeroko uśmiechnąłem się. Jest taka słodka.

Vivien *
Kiedy tylko wróciłam do domu, bez słowa udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam torbę w kąt. Przebrałam się w krótkie spodenki oraz dużą, luźną koszulkę z krótkim rękawkiem. Rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszkach. 
Idiota, debil, cholerny podrywacz! Nawet te słowa do końca nie opisywały Harryego. Mimo to, że wyśmienicie gotował. Ahh, te jego naleśniki z nutellą i bananami.. To i tak go nie broniło! Zaczęło się od głupiego całowania na blacie kuchennym, a skończyłoby się na obmacywaniu w jego sypialni.
Zachciało mi się siku. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Szybko udałam się do łazienki. Wykonałam swoją potrzebę, po czym stwierdziłam, że się umyję. Tak zrobiłam. Oddałam się chwili relaksu. W samym ręczniku wróciłam do pokoju. Ubrałam się. Wyciągnęłam szczotkę z szafy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać mokre włosy. Związałam je w warkocz. Chyba powinnam porozmawiać z Cat.
Jak zawsze znalazłam ją w kuchni. Tym razem nie była sama. Czuwał przy niej Niall.
- Um.. możemy porozmawiać? - zapytałam niepewnie.
- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się do mnie. Przeprosiła Nialla i poszła ze mną do ogrodu. Usiadłyśmy w altance.
- Nie wiem od czego mam zacząć.. - urwałam różę i zaczęłam bawić się jej płatkami.
- Hm.. może od tego, co wydarzyło się po ognisku? W pokoju Harryego.. - podpowiedziała mi.
- Dokładnie to nie pamiętam - westchnęłam i urwałam płatek. Wiatr go porwał. - Rano obudziłam się obok Harryego w samej bieliźnie. Wkurzyłam się na niego. Przeprasza, że obwiniłam cię wtedy o wszystko. Myślałam, że ja z nim.. no wiesz.. - przytaknęłam głową ze zrozumieniem.
- Nic takiego się nie stało. Doskonale cię rozumiem. Co się wydarzyło później?
Zaczęłam jej opowiadać jak poszłam do Luke'a. Był to mój dobry i (w pewnym znaczeniu tego słowa) przyjaciel z liceum. Nie ukrywałam, że popadł w pewne problemy, w które mnie wciągnął , ale nie jest zły na takiego jakiego go mają.
Powiedziała Cat że tylko trochę zaszaleliśmy na imprezie. Chcieliśmy choć na chwilę oderwać się od wszystkiego. Niestety niemal od razu się domyśliła, że ćpaliśmy.
- Cat to naprawdę nie tak jak sobie myślisz..
Miała zaszklone oczy. Zrobiło mi się bardzo smutno. Przysunęłam się bliżej niej i objęłam ramieniem. Przytuliła się do mnie. Mocno ją objęłam. Dawno nie widziałam, żeby płakała. Zabolało mnie, że to ja doprowadziłam ją do takiego stanu. Ale ze mnie przyjaciółka...
- Przepraszam.. - wyszeptałam.
- Nie chce, żebyś znów w to wpadła. Dopiero, co z tego wyszłaś i chcesz do tego wrócić?
Nie odezwałam się. Natomiast bardziej ją do siebie przytuliłam. Schowałam głowę w zagłębienie jej szyi, a ramieniem. Mocno zacisnęłam oczy. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Cat zaczęła głaskać mnie po plecach. Nie mogłam przestać. Rozpłakałam się.
- Shh, krasnoludku.. już dobrze.
Dopiero po dłuższej chwili się od niej. Spojrzałam na nią. Uśmiechała się do mnie pocieszająco, co odwzajemniłam.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - wzruszyłam ramionami. Szerzej się uśmiechnęłam i cmoknęłam ją w policzek. Zachichotałam.
- Um.. nie chce wam przeszkadzać.. -odwróciłam się i ujrzałam Nialla - ale będę się zbierał.
- Rozumiem.. - odezwała się moja przyjaciółka. Nieco posmutniała. Uśmiechnęła się do mnie, po czym wstała i razem z chłopakiem udała się do środka.
Ładnie razem wyglądają.. Pomyślałam za nim położyłam się na ławce. Zamykałam oczy pozwalając promieniom słonecznym padać na moją twarz.

Megan *
Jak w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca jechałam sprawdzić, co u mojej podopiecznej Vivien. W wieku szesnastu lat zmarł jej ojciec. Nie długo po tym matką ją porzuciła. Została sama bez żadnej bliskiej jej osoby. Jednak znalazła najlepszą przyjaciółkę, która razem z wujkiem - Oliverem dużo jej pomogli. Wziął je pod swoje skrzydła. Razem z Cat zamieszkały w starym domku dziadków Grande, przez co nie musiała mieszkać w domu dziecka. Do pełnoletności Viv muszę sprawdzać, co miesiąc czy daje sobie radę ze wszystkim. Nawet i częściej, kiedy zauważę, ze coś się jest nie tak.
Zaparkowałam pod ich domem, po czym wysiadłam i zablokowałam auto. Udałam się do drzwi frontowych. Już prawie miałem zadzwonić na dzwonek, kiedy się otworzyły, a w nich pojawiła się panna Grande z młodzieńcem. Na mój widok zbladła.
- Um.. to do zobaczenia - chłopak szybko mnie wyminął i zniknął z oczu.
- Dzień dobry, Megan - czarnowłosa szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- Dla kogo dobry, to dobry. Gdzie Vivien? Muszę z nią porozmawiać - głośno przełknęła ślinę. Przepuściła mnie w drzwiach. Zapowiada się długie kazanie na temat tego, co wyprawiają.

Vivien *
Leżałam sobie na słoneczku, kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę. Na pewno nie był to głos Horana. Wsłuchałam się w to. Przecież to nie możliwe, żeby już był pierwszy poniedziałek!
- Vivien.
Otworzyłam szeroko oczy, podnosząc się. Megan. Spojrzałam na nią uśmiechając się lekko. Mam nadzieję, że nie dowiedziała się o tym, co się działo. Miałabym przerąbane.
- Cześć Megan.
- Chyba wiesz po co przyszłam - usiadłam obok mnie.
- Comiesięczna kontrola, wiem..
Cat zapukała w drzwi prowadzące do ogrodu. Niepewnie weszła i położyła na stoliku obok na coś zimnego do picia i ciasteczka. Spojrzała na mnie i ruszyła do środka. Wiedziałam, że będzie siedzieć gdzieś blisko, aby móc chociaż trochę usłyszeć. Nigdy podsłuchiwała, ale teraz zbyt się martwiła, aby o tym pomyśleć. Pewnie robi to podświadomie.
- Więc może opowiesz mi, co u ciebie?
- W końcu mam wakacje. Nie mogę się doczekać ostatniego roku nauki, ale już cholernie boje się matury.
- Język.. - upomniała.
- Przepraszam.. - uśmiechnęłam się do niej.
- A powiesz mi, kim był ten chłopak?
- Przyjaciel Cat.. Myślę, że nawet ktoś ważniejszy. Wiesz, że szybko przywiązuje się do ludzi - skinęła - Spotkałyśmy ich jakiś czas temu. Może, gdy minie trochę czasu.. Może staną się przyjaciółmi dla mnie.
- Macie już jakieś plany na wakacje?
- Nie wiem.. Z Cat rozmawiałyśmy o Włochach. Jeszcze nic nie załatwiałyśmy, nie pisałyśmy do jej babci..
- Mhm.. To wspaniale! Kiedy planowałyście jechać?
- Jakoś po moich urodzinach.
- No tak, przecież musisz wyrobić dowód osobisty.
Przytaknęłam głową ze zrozumieniem. Sięgnęłam po szklankę na stoliku i upiłam spory łyk zimnej lemoniady. Miałam strasznie sucho w gardle.
- Mam coś dla ciebie - zaczęłam grzebać w swojej torebkę, po czym wyciągnęła z niej małe pudełeczko i mi je wręczyła. - Raczej nie dam rady się zjawić na twoim święcie. Po resztą pewnie już masz jakieś plany z przyjaciółmi, więc.. Wszystkiego najlepszego, Vivien - wzięłam od niej prezent z szerokim uśmiechem.
- Dziękuje - mocno ją przytuliłam, co odwzajemniła - Nie musiałaś..
- To drobiazg - uśmiechnęła się.
Oderwałam się od niej. Usiadłam swoim wcześniejszym miejscu. Spojrzałam na pudełeczko, a potem na Megan. Dałam mi znak, żebym go otworzyła. Rozwiązałam kokardkę, a potem oderwałam ozdobny papier. Niepewnie i powoli otworzyłam wieczko. W środku znajdował się srebrny naszyjnik, Wyciągnęłam go. Znajdował się na nim zawieszka z moim imieniem. Wzruszyłam się. Jeszcze raz bardzo mocno przytuliłam Meg. Cicho się zaśmiała.
- Dziękuje..
- Ohh, Viv.. Już ci mówiłam, że to nic takiego, a wręcz przyjemność, że mogłam cię uszczęśliwić - cmoknęłam ją w policzek, po czym oderwałam się od niej.
- Zapniesz mi go?
- Oczywiście.
Podałam jej naszyjnik. Usiadłam tyłem do niej i przytrzymałam włosy. Zapięłam mi go. Czułam zimny metal na mojej szyi. Dotknęłam wisiorka, palcem przejeżdżając po moim imieniu. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Vivien.
- Tak? - odwróciłam się.
- Muszę już iść. Mam dziś wyjątkowo dużo domów do sprawdzenia.
- Rozumiem.
Wstała i ruszyła do wyjścia. Pośpiesznie udałam się za nią. Cat schowała się na górze schodów. Zachichotałam. Odprowadziłam Megan do drzwi.
- Będziemy w kontakcie?
- Tak - przytuliłam ją na pożegnanie - Będzie mi ciebie bardzo brakować.
- Mi ciebie też. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę. Gdyby nie wiadomo co by się działa, dzwoń. Od razu przyjadę i razem dojdziemy do porządku.
- Dziękuje.. - zaśmiałam się. Ucałowała mnie w czoło.
- Do widzenia Cat! - zwróciła się w stronę schodów. Uśmiechnęła się do mnie. Wyszła. Zamknęłam za nią drzwi, a po moim policzku spłynęłam pojedyncza łza. Szybko ją wytarłam.
- Cat, poszła! Nie musisz się już chować! - zero odzewu z jej strony. No chyba nie ma zamiaru się w to bawić?! Głośno westchnęłam.
- Marco?!
- Polo!
Wiedziałam, że to zadziała. Uśmiechnęłam się zwycięsko. Po chwili usłyszałam ciche kroki. Zeszła po schodach, a mały włosy nie zabijając się na jednym felernym. Stanęła przede mną. Jej wyraz twarz był bardzo surowy. Zmarszczyłam brwi.
- Następnym razem tak łatwo ci nie pójdzie - pogroziła mi palcem.
- A ty następnym razem znajdź lepszą kryjówkę - wyszczerzyłam się i udałam na ogród do Altanki. Czarnowłosa cały czas szła w krok, krok za mną.
- Moja kryjówka była genialna! Ty byś lepszej nie znalazła - fuknęła na co się zaśmiałam.
- Tak, oczywiście! - powiedziałam sarkastycznie.
Nie zauważyłam, kiedy podeszła do oczka wodnego. Nabrała wody do rąk i mnie ochlapała. Pisnęłam. Odwróciłam się w jej stronę. Udawała niewiniątko. Tak się chce bawić? Jak sobie życzy!
Wzięłam małe wiaderko, które stało przy wejściu na ogród. Nabrałam do niego wody z oczka. Wyszczerzyła oczy. Chytrze się do niej uśmiechnęłam.
- Raz, dwa.. TRZY!
Z krzykiem zaczęła uciekać. Poleciałam za nią. Miała o wiele lepszą kondycję ode mnie, ale w końcu ją złapałam i wylałam całą zawartość wiaderka. Wcześniej zdążyła zasłonić sobie oczy. Rzuciłam wiaderko za siebie. Zaczęłam uciekać.
Otrzepała się, niczym pies. Chwyciła za przedmiot wcześniej użyty przeze mnie i napełniła go. Na moje nieszczęście musiałam się wyglebać.  Leżałam jak długa. Chciałam się podnieść i zacząć ponownie uciekać, ale było już za późno. Zostałam oblana wodą przez Cat. Poczułam, że coś rusza mi się w staniku. Wyciągnęłam to coś i od razu odrzuciła. Okazało się, że była to rybka.
- FUJ! FUJ! FUUUJ!
Szybko wstałam i zaczęłam skakać. Wytarłam rękę w spodnie. Strasznie brzydziłam się ryb. Mimo tego, że jadłam je z wielkim smakiem.
Czarnowłosej udała się ją złapać, chociaż nie było to łatwe. Rybka cały czas podskakiwała i była śliska. Delikatnie włożyła ją do wody. Od razu zaczęła pływać.
- Już dobrze Eustachy - powiedziała matczynym głosem.
Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Nie mogłam się powstrzymać. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, że aż się położyłam na trawie. Po chwili moja współlokatorka dołączyła do mnie, chichrając się.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przestałam się śmiać. Natomiast moja towarzyszka, wręcz przeciwnie. Udało mi się usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi i czyjeś kroki. To znowu Horan? Czyżby już stęsknił się za moją przyjaciółką? Przekręciłam się na brzuch. Jęknęłam, przeklinając pod nosem. Kątem oka dostrzegłam Harry'ego i Nialla w drzwiach do ogrodu. Ponownie jęknęłam, a Cat uspokoiła się patrząc tam. Uważnie nas obserwowali. Blondyn przygryzł wargę nie odwracając wzroku od mojego skrzata.
Usiadłam i spojrzałam na niego spod łba. Cały czas wpatrywał się w Cat. Nawet nie zauważyłam, że wzrok Stylesa spoczął na mnie. Odchrząknęłam.
- Ona oczy ma wyżej - od razu spuścił głowę rumieniąc się. Powstrzymywałam się od śmiechu. Spojrzałam na Cat. Robiła to samo, co Nialler. Nie mogłam, ale głośno się zaśmiała. Wstałam i popędziłam na górę do łazienki. Wcześniej Harry zdążył klepnąć mnie w tyłek. Jeszcze mu się za to oberwie!

Harry *
Kiedy Vivien zniknęła, Cat pośpiesznie podniosła się z trawy przy pomocy Nialla. Powiedziała ciche "przepraszam", po czym sama poszła tam, gdzie wcześniej Vivka. Zaśmiałem się i udałem za nią, a za mną Horan.
Dziewczyna stanęła najprawdopodobniej przed łazienką. Zapukała. Nic się nie wydarzyło. Było słychać szum wody. Uśmiechnąłem się chytrze. Bez pukania wlazłem do pomieszczenia.
Na przywitanie dostało mi się butelką szamponu w głowę, ale to nic w porównaniu do tego, że byłem cały mokry. Tak się kończy wchodzenie pannie Bailey do łazienki. Choć nie żałuję. Przynajmniej miałem okazję zobaczyć jej zgrabny tyłeczek.
Teraz siedziałem w jej pokoju, czekając aż w końcu się zjawi. Opadłem na łóżko i podłożyłem sobie ręce pod głowę. Zacząłem wpatrywać się w sufit.
Po chwili z wielkim kopniakiem otworzyły się drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę. Brązowowłosa wparowała do środka z miską czegoś, co bardzo ładnie pachniało. Zrzuciła moje nogi z łóżka, na co mruknąłem. Usiadła zjadając się. Spojrzałem na nią miną zbitego szczeniaczka.
- A mi już nie łaska zrobić?
- Bozia dała rączki? To idź i sam sobie zrób - prychnąłem na jej słowa - Um.. najpierw ogól sobie pachy, a potem tak się kładź.
Usiadłem zaskoczony. Przez chwilę patrzyłem się na nią, aż wybuchnąłem śmiechem. Uwielbiałem w niej to. Zawsze mówiła to, co myślała. Czasami bolało, ale czasami i bawiło.
- Idiota.. - mruknęła pod nosem na tyle głośno bym mógł to usłyszeć. Odłożyła pustą miskę na szafkę. Z zaskoczenia zacząłem ją łaskotać. Położyła się, ułatwiając mi tym łaskotanie. Usiadłem na niej okrakiem i zacząłem bardziej gilgotać.
- Złaź ze mnie słoniu! - wykrzyczała przez śmiech. Sam się chichrałem - Harry, przestań! Zaraz się zesikam!
- Siuuu...
Próbowała mnie zepchnąć, ale złapałem za jej ręce, kładąc po obu stronach jej głowy. Odetchnęła  z ulgą. Uśmiechnąłem się do niej. Pochyliłem się na nad nią, opierając swoje czoło o jej. Wpatrywałem się w jej zielone oczy. Odwzajemniłam gest, przygryzając wargę. Uwolniłem ją delikatnie muskając jej usta. Osunąłem się nieco od niej. Uniosła lekko kącik ust. Odebrałem to za zachętę. Zbliżyłem się do niej. Zaczęliśmy ocierać swoimi ustami o siebie oraz co jakiś czas muskaliśmy.
W końcu ją pocałowałem. Całowaliśmy się czule i delikatnie. Jej usta smakowały malinami. Nie spieszyliśmy się. Miałem pogłębić pocałunek, ale nagle drzwi do pokoju się otworzyły.
- Cholibka!
Oderwałem się od dziewczyny i spojrzałem w stronę skąd dobiegał głos Cat. Miała szeroko otwarte oczy oraz zakryte usta dłonią. Była w szoku. Zerknąłem na Vivi. Leżała cała zarumieniona. Catherine bez słowa odwróciła się i pomaszerowała na dół. Zapowiada się bardzo ciekawy dzień.
- Harry?
- Hm?
- Możesz ze mnie zejść - zrobiłem to o co mnie prosiła, ale nadal trzymałem jej ręce - I puścić - zaśmiałem i uwolniłem ją - Idiota.
- Wiem - wyszczerzyłem się.
Wstała, po czym podciągnęłam spodnie i poprawiła bluzkę. Chwyciła za miskę z szafki i wyszła z pokoju. Dołączyłem do niej. Zeszliśmy na dół. Udaliśmy się do kuchni, gdzie zastaliśmy Cat z Niallem. Szeptali coś między sobą. Jak nas zobaczyli nagle ucichli. Czarnowłosa wyciągnęła jogurty z lodówki i zaczęła robić koktajl. Viv prychnęła.
- Nie udawaj! Słyszałam jak o czymś rozmawialiście między sobą i najprawdopodobniej dotyczyło to mnie i Harry'ego - rzuciła wszystko, co dotychczas trzymała.
- Będę miała uraz do końca życia! - pisnęła dramatycznie, po czym złapała się za głowę. Pokręciła nią jakby chciała z niej wyrzucić złe wspomnienie. Zaśmiałem się.
- Oj, Cat. Nic ci się nie stanie - oznajmiłem.
- Już się stało! - usiadła na krześle przy blacie - Jak to całe - śmiesznie pokazała językiem całowanie - się działo!
- Ja wcale tak nie całuję! - oburzyła się brązowowłosa - Jak już coś to on! - pokazała palcem na mnie.
- Wypraszam sobie! Ja wyśmienicie całuję, a nie tak - zrobiłem to samo, co Grande.
- Dobra, dobra! - krzyknął blondyn podnosząc ręce do góry. Wszyscy spojrzeliśmy na niego. - Nie jest ważne kto jak całuję!
Już nikt nie odezwał się, ani słowem. Siedzieliśmy cicho w salonie. Piliśmy koktajl z truskawkami i bananami zrobiony przez Cat. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Vivien poszła otworzyć.

Vivien *
Odłożyłam pustą szklankę na stolik. Ruszyłam dupę i poszłam do drzwi, sprawdzić kogo się spodziewamy. Otworzyłam drzwi. Nikogo nie było. Wyszłam i spojrzałam w pierwsze w prawo, a potem w lewo. Pustki. Nagle stanęłam na czym miękkim. Zabrałam z tego czegoś nogę. Zerknęłam na dół. Była to koperta. Podniosłam ją, po czym weszłam do domu. Zamknęłam drzwi.
Obejrzałam kopertę. Bez adresata? Dziwne, pomyślałam. Rozerwałam ją i wyciągnęłam z niej list. Zaczęłam czytać.

"Myślałaś, że tak łatwo ci odpuszczę? O nie moja droga! Zabawa dopiero się zaczyna. Na twoim miejscu uważałbym na twojego kochanka. L.x"

Głośno przełknęłam ślinę. Złożyłam list w kostkę i schowałam do kieszeni spodni. Wróciłam do salonu. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu.
- Wszystko dobrze? Jesteś cała blada.. -zapytała zaniepokojona Cat.
- Tak, wszystko dobrze - uśmiechnęłam się do niej.
- Kto to był? - dociekała. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
- Durne dzieciaki, które znalazły sobie zabawę - przytaknęła głową ze zrozumieniem. Po jej minie mogłam stwierdzić, że mi nie uwierzyła.
Za długo było dobrze.. Jak to sam Luke napisał zabawa dopiero się zaczyna..

~*~
Jak obiecywałyśmy, że od 10 rozdziału zacznie się dziać to się dzieję. Jak widać w tym rozdziale dużo się wydarzyło w życiu Vivien, ale nie tylko u niej. 
Mamy nadzieję, że wam się podoba. Dziękujemy za wszelkie komentarze podostatnim rozdziałem. 
Pysia and Lucky. xx